Wokół skalnych ścian Tre Cime

Biwak w Dolomitach

Ulegając fascynacji pięknem Dolomitów leżących na trasie mojej rowerowej wycieczki z Krakowa do Nicei, wiodącej przez najwyższe drogowe przełęcze Alp, postanowiłem że muszę tam wrócić i to na rowerze górskim.

Pośród skupisk wysokich skalnych szczytów o kształtach i barwach, które trudno wyrazić moją uwagę przykuła wyjątkowa uroda monumentalnej sylwetki Tre Cime di Lavaredo (2999) w grupie Dolomiti di Sesto. Jest to, nie tylko według mojej oceny, jedno z najpiękniejszych miejsc. Sądzę, że nie ma osoby, na której nie robiłoby wrażenia. Wydawać by się mogło, że pionowe zbocza, strome żleby i skalne osuwiska czynią teren całych Dolomitów, a zwłaszcza rejon Tre Cime, niedostępnymi do jazdy na rowerze. Okazuje się jednak, że okolice te są rajem dla wielbicieli rowerów górskich, którzy mają tu wyjatkową okazję jazdy bardzo wysoko po dogodnych ścieżkach "ocierając się" niemal o skalne ściany. Ułatwienia te są w znacznej mierze pozostałością z czasów I wojny światowej, kiedy to Dolomity były terenem długotrwałych walk pozycyjnych pomiędzy wojskami włoskimi i austriackimi. Budowane wówczas ścieżki do transportu uzbrojenia znakomicie posłużyły później turystom pieszym, a w ostatnich latach zwolennikom MTB.

Miejscem mojego startu do jazdy wokół najsławniejszych szczytów Dolomitów Tre Cime di Lavaredo był kemping usytuowany powyżej jeziora Misurina (leżącego na wschód od Cortiny d'Ampezzo), od którego prowadzi nieprawdopodobnymi serpentynami stroma droga (16% pochylenia), płatna jedynie dla samochodów. Po 11 km ostrego podjazdu osiągnąłem schronisko Auronzo położone na wysokości 2400 m. Nie ma tam specjalnie oznakowanych szlaków rowerowych. Jeździć można zarówno ścieżką poniżej w kierunku zachodnim, jak i na wschód, drogą najczęściej wybieraną przez rowerzystów, wąską lecz o w miarę równej nawierzchni, wiodącą wokół ścian Tre Cime do położonego nieco wyżej schroniska Lavaredo, a stamtąd jeszcze wyżej, stromymi zakosami na przełęcz, z której widać już imponujące 500 metrowym pionem północne ściany szczytów Tre Cime.

Muszę przyznać, że jazda rowerem w tak wspaniałej wysokogórskiej scenerii, po zboczach opadajacych ku leżącemu ponad 1500 m dnu doliny to niezwykłe, niezapomniane przeżycie a późniejszy wielokilometrowy zjazd to wielka frajda i wyzwanie rzucone prędkości.

Spróbujcie ! Naprawdę warto !

Krzysztof Chojko