Rowerowy szlak - RALLARVEGEN w Norwegii
Norwegia 1995 - Rallarvegen - Norwegia w pigułce
Cudowne sanktuarium dziewiczej przyrody, pełne rzek i jezior bogatych w ryby, lasów, dzikich gór i płaskowyżów pokrytych do końca czerwca bielutkim śniegiem, przez które prowadzą fantastyczne drogi. Kraj, gdzie błyszczące w słońcu ogromne biało-niebieskie lodowce utworzyły pełne uroku, głębokie doliny. Ojczyzna malowniczych fiordów, oaza wspaniałych wodospadów. Niepowtarzalne Lofoty i wyspy Vesteralen, z których można wyruszyć na wielorybnicze safari. W końcu kraina mitycznego słońca o północy, gdzie przez miesiąc królują białe noce. NORWEGIA.
W takim kraju z pewnością warto spędzić wakacje na dwóch kółkach. Szczególnie polecam wyprawę "z całym dobytkiem", jednak i zwolennicy szaleństw po bezdrożach znajdą tutaj coś dla siebie. Głównie (choć nie tylko) z myślą o tych ostatnich chcę opisać górski szlak rowerowy RALLARVEGEN, położony nieco ponad 200 km na zachód od Oslo, biegnący wzdłuż linii kolejowej Oslo - Bergen.
Kilka informacji o szlaku
RALLARVEGEN - trasa konstrukcyjna linii bergeńskiej ma ponad 100 lat i służyła do przewozu ludzi i materiałów przy budowie najbardziej górskiego sektora linii kolejowej OSLO - BERGEN. Reklamowany szlak rowerowy przebiega od miasta GEILO do VOSS, jednak faktyczny etap górski, po drogach pozbawionych asfaltu zaczyna się w HAUGASTOL (988 m n.p.m.). Biegnie on przez ponad 60 km do rozwidlenia dróg w VATNAHALSEN, skąd jedna droga (20 km) schodzi doliną do FLAM (2 m n.p.m.), a druga w górę do MYRDAL, gdzie trzeba lokalnym pociągiem przebyć tunel do UPSETE, a później jeszcze 6 km w dół do MJOLFJELL. Tutaj znów zaczyna się asfalt. Z powodu dućych róćnic wysokości większość rowerzystów wybiera podróć w kierunku zachodnim (Z HAUGASTOL) co polecałbym równieć wszystkim "sakwowcom". Jadąc na wschód z FLAM trzeba pokonać 1300 m przewyćszenia po miejscami bardzo trudnej technicznie trasie. Jazda w tym kierunku jest jednak atrakcyjniejsza widokowo, pozwala w pełniejszym zakresie zachwycać się wspaniałym krajobrazem. W tym przypadku "wjeżdża" się w krajobraz, jadąc w przeciwną stronę podziwia się krajobraz opuszczany. Norweskie przewodniki polecają przebycie tej trasy w 3-4 dni, chociaż jadąc "ostro" można tego dokonać w 1 dzień. Myślę, że przydatną informacją dla niektórych moće być to, će w czterech miejscowościach - GEILO, FINSE, FLAM, VOSS - są wypoćyczalnie, w których moćna zaopatrzyć się w rower, a po wycieczce odesłać go pociągiem do miejsca skąd był wypoćyczony. I ostatnia rzecz, chyba najważniejsza - kiedy jechać? Na tej wysokogórskiej trasie zazwyczaj występują bardzo duże opady śniegu. Nie ma tu żadnych służb odśnieżających, więc może się zdarzyć, że nawet w drugiej połowie lipca przejechanie odcinka FINSE - HALLINGSKEID będzie możliwe jedynie pociągiem. Ponieważ RALLARVEGEN jest bardzo popularna wśród Norwegów więc w okresie urlopów tj. od końca lipca do połowy sierpnia może być tu bardzo tłoczno. Zdecydowanie najlepszą porą na odwiedzenie tego terenu jest wrzesień. W miesiącu tym droga jest wolna od śniegu i można podziwiać fantastyczne kolory jesieni.
Gdy już wyruszysz
Moje spotkanie z Rallarvegen miało miejsce 2 i 3 września 1995 r. Wyruszyłem z Haugastol, gdzie duże drogowskazy wskazują miejsce zjazdu z głównej drogi. Do Finse jest 28 km. Początkowo jedzie się równo ubitym traktem. Mija się bardzo ciekawy niski dom zbudowany z kamieni, pokryty dachem porośniętym bujną trawą, chwilę później na poboczu pojawiają się wielkie drewniane zapory przeciwśnieżne, które w zimie zapobiegają zasypywaniu drogi i torów. Będą się one pojawiać co jakiś czas na całej trasie. Z każdym przejechanym kilometrem krajobraz staje się coraz bardziej dziki i fascynujący. Po 15 km, w pobliżu jeziora Storurdivatn znajduje się szlaban i znak zabraniający wjazdu zmotoryzowanym. Zaczyna się strefa dostępna jedynie rowerzystom i pieszym. Pomimo, że nawierzchnia drogi nieco się pogarsza, jazda nawet objuczonym rowerem nie sprawia kłopotu. Szlak po 28 km łagodnego wznoszenia się doprowadza do Finse, najwyżej położonej w Norwegii (1222 m n.p.m.) stacji kolejowej. Jest tu sklep, restauracja, hotel i wypożyczalnia rowerów. Atrakcją jest muzeum historii budowy linii kolei bergeńskiej. Można tu również skorzystać z usług przewodników po lodowcu Hardangerjokulen, który pokrywa pobliskie góry - okazja do zetknięcia się z prawdziwym biało-niebieskim lodowcem. O surowości tutejszego klimatu niech świadczy fakt, że to właśnie w okolicach Finse prowadził zimowe treningi słynny angielski podróżnik Scott przed swoją ostatnią wyprawą, na biegun południowy. Posilając się w budynku stacji obserwuję wycieczkę szkolną, która wypożycza górskie rowery zwane "Rallar'n" i udaje się w kierunku Haugastol. Za Finse trasa znów wznosi się łagodnie, lecz jest coraz trudniejsza technicznie. Pojawiają się duże luźne kamienie, które mogą miejscami zmusić do zejścia z roweru. Raj dla "górali". Wąska droga wije się wśród skał. Ostre zakręty z niezabezpieczonymi urwiskami oraz liczne przewężenia wymuszają zachowanie dużej ostrożności. Droga biegnie raz powyżej raz poniżej torów, kilkakrotnie przecinając je małymi tunelami. Jadąc tędy latem i podziwiając majestatyczne góry pokryte lodowcami czy też siecią pól śnieżnych, które nigdy nie topnieją, trudno sobie wprost wyobrazić, że zimą kursują tędy pociągi. Możliwe jest to tylko dzięki zbudowanym z drewna lub blachy tunelom przeciwlawinowym, których łączna długość wynosi aż 28 km. Często więc można usłyszeć pociąg nie widząc go. W okolicy Fagernut stosowna tablica informuje o zdobyciu najwyższego punktu Rallarvegen - 1343 m n.p.m. W Norwegii jest to duża wysokość. Dookoła pełno skalistych gór, jezior i śniegu. Las tu nie sięga. Od tego miejsca już cały czas w dół. W Grjotrust znajduje się zabytkowa chata z 1904 r., był tu również w miejscu, gdzie droga krzyżuje się z torami biegnącymi w drewnianej osłonie przeciwlawinowej, jeden z trzech niebezpiecznych punktów na trasie. Ten odcinek torów jest już jednak wyłączony z ruchu, od czasu otwarcia w 1993 r. ponad 10-cio kilometrowego, wykutego w skale tunelu Finse - Langhellervatn. Po przejściu na drugą stronę torów otwiera się widok na wspaniałą bezludną przestrzeń. Nawierzchnia drogi wyraźnie się polepsza. Szybko dojeżdżam do Langhellervatn, gdzie ku mojemu zaskoczeniu droga pokryta jest długim na 100 metrów polem śnieżnym. Ten śnieg nie będzie już miał "szczęścia" w tym roku stopnieć. Omijam przeszkodę idąc wzdłuż nasypu kolejowego akurat w momencie, gdy jaskrawo czerwony pociąg wjeżdża do Finsetunnelen. Kilka kilometrów dalej, przy wodospadzie - jednym z wielu na trasie - jest świetne miejsce na biwak, czy choćby na krótki odpoczynek. Pomimo niezbyt późnej pory słońce zaczyna powoli chować się za góry. Spadek temperatury jest wyraźnie odczuwalny. W oddali zauważam trzy pasące się renifery, które wyczuwając już zbliżającą się zimę gromadzą zapasy. Dalej przejeżdża się obok Klevabrua - imponującego, wygiętego w łuk kolejowego mostu zbudowanego z kamienia, pod którym umiejscowił się mały wodospad. Chwilę później jest Klevagjelet Raving - drugie bardzo niebezpieczne miejsce na Rallarvegen. Droga zakręca tu o 90 stopni, stając się bardzo wąską półką zawieszoną nad wywołującym zawroty głowy urwiskiem, schodzącym prosto we wzburzoną kipiel rzeki. Nie ma tu żadnych barierek zabezpieczających przez co łatwo o wypadek. Kilometr dalej znajduje się chyba najbardziej fotogeniczne miejsce na trasie - drewniany mostek, który jest ozdobą większości widokówek reklamujących ten szlak. Jazda nie wymaga wysiłku, gdyż droga systematycznie opada. Jakiś czas jedzie się wzdłuż jeziora Seltuftvatn, którego wody "wyświetlają" obraz gór wznoszących się nad nim, by w końcu dotrzeć do Vatnahalsen. Będąc tu waham się chwilę czy nie jechać do Flam, jednak szybko zapadający zmrok zmusza mnie do poszukania miejsca na obozowisko. Po pokonaniu kilkuset metrów pod górę w kierunku Myrdal, po prawej stronie spostrzegam wyśmienity teren na rozbicie namiotu. Przeprowadzam rower przez drewnianą kładkę, szybko rozpakowuję się i już po zmierzchu spożywam zasłużony posiłek.
Nazajutrz dokładnie mogę się przyjrzeć otoczeniu. Potężne góry w pełnym świetle dnia wyglądają imponująco. W takich miejscach człowiek uczy się szacunku dla przyrody, uświadamia sobie potęgę natury. Postanawiam pojechać w dół do Flam bez bagażu, a następnie wrócić do Myrdal pociągiem. Bagaże zostawiam bez opieki 100 metrów od drogi. Na początek serpentyny - trzecie niebezpieczne miejsce na Rallarvegen. 21 słynnych, cienkich jak włos zakrętów w górnej części doliny Flam rozgrzewa hamulce do czerwoności. Karkołomny zjazd z "duszą na ramieniu" po dużych luźnych kamieniach byłby bardzo trudny do pokonania z bagażem. 10 minut po starcie dojeżdżam do parkingu. Od tego miejsca droga otwarta jest dla ruchu zmotoryzowanego, a ponieważ jest wąska, przy szaleńczym zjeździe trzeba pamiętać o możliwości napotkania samochodu. Kolejne kilometry pokonuje się bardzo szybko, jadąc głęboką doliną pełną wodospadów spadających z pionowych szarozielonych skał. Trasa prowadzi często pod nawisami skalnymi, nad głębokimi przepaściami zabezpieczonymi jedynie prowizorycznymi barierami z dużych głazów. Po 17 km jazdy "za darmo" osiąga się Flam. Niebieskie, skąpane w słońcu wody fiordu subtelnie podkreślają urodę tej wioski. Przechodzi tędy droga Rv 50, którą jadąc na wschód można wrócić do Geilo lub - na zachód - dojechać do Gudvangen przez tunel o długości 11,4 km (odcinek nieprzejezdny rowerem). Wsiadam do pociągu, który ma zaszczyt jechać najbardziej stromą linią kolejową w tej części Europy. Na dystansie 29 km pokonuje on 20 tuneli i 865 metrów przewyższenia. Przejażdżka jest naprawdę ekscytująca. Po pokonaniu 2/3 trasy pociąg zatrzymuje się na 5 minut przy platformie widokowej wodospadu Kjosfossen (93 m) - zdecydowanie najpiękniejszy w okolicy. Nieco dalej otwiera się wspaniały widok na opisywane wcześniej serpentyny (warto zająć miejsce z prawej strony wagonu przy otwierającym się oknie, gdyż można stąd zrobić unikalne zdjęcie). Docieram do Myrdal, małej stacyjki "wtulonej" w góry. Jadę po bagaż, którym oprócz wiatru nikt się nie zainteresował, po czym znów wracam na stację. Tutaj można zakosztować norweskich specjałów - specjalnych wafli z bitą śmietaną i truskawkami oraz wyśmienitych lodów. Chcąc dostać się do Upsete trzeba skorzystać z kolei. Po kilkuminutowej jeździe w tunelu wysiada się przy samotnie stojącym drewnianym budynku. Wspaniała cisza aż "dzwoni" w uszach. Początkowo płaska droga zaczyna gwałtownie opadać. Przechodzi przez mały lasek, dalej podziwiać z niej można ostatni już na Rallarvegen wodospad. Po 6 km w Mjolfjell, po prawej stronie pojawia się schronisko. Tablica informuje, że w tym miejscu rowerowy szlak się kończy. Zaczyna się asfalt i ruch zmotoryzowany, choć o znikomym natężeniu. Dalsza trasa wiedzie sukcesywnie w dół, w przeważającej części przez obszary leśne.
Bardzo popularny jest slogan, że Rallarvegen jest "miniaturą Norwegii" i trudno się z tym nie zgodzić. Turysta może tu obejrzeć największe atrakcje tego kraju - góry, lodowce, wodospady i fiord. A jak ktoś ma szczęście, to i Trolla spotkać może.